Zaczynam się bać tego szczęścia. Naprawdę, to przerażające, że wszystko mi się ostatnio udaje. Ale jakże przyjemne.
Ostrzeżenie: w poniższych akapitach będę głównie przynudzać, więc spokojnie można je pominąć xD
Często wątpię w ludzi, patrzę na nich raczej krytycznym okiem i nie spodziewam się po nich przejawów życzliwości. Tymczasem okazuje się, że w rzeczywistości niekoniecznie tak jest. Nie wierzyłam, że ktokolwiek z moich znajomych może być do pewnego stopnia bezinteresowny. I nagle spotyka mnie zwykła, a jednak niesamowicie miła rzecz. Właśnie dzięki temu spojrzałam na innych nieco bardziej przychylnie. Chyba tego mi brakowało. Więcej wyrozumiałości.
Zmieniając nieco temat: myślę, że nikt nie lubi momentów, kiedy dowiaduje się o własnych wadach. Najważniejsze jednak, by przyjąć to do wiadomości. I chociaż jest to trudne, na pewno niezwykle potrzebne do pracy nad sobą samym. Tak więc oznajmiam wszem i wobec, iż przyznaję się do bycia cyniczną zrzędą. I, cóż, do bycia zwykłym, słabym człowiekiem. Jak każdy.
Zdecydowanie poziom samopoczucia podniosły mi dwie bezpośrednio ze sobą związane rzeczy. Po pierwsze: już w przyszłym tygodniu wybieram się na całe dwa dni 3-majówki we Wrocławiu. Ktoś może też ma zamiar się tam pojawić? Po drugie: koleżanka pożyczyła mi glany *-* Niestety, będę musiała je odstawić, ale i tak czuję się, jakby były moje. Ale pff, będę miała własne! Kiedyś tam...
No to czas wreszcie na obraz. Wspomnę jeszcze tylko, że okaleczony znacznie moją nieprofesjonalną recytacją wiersz (poprzedni post) zajął na konkursie 3 miejsce, więc chyba nie było aż tak źle. Tylko ja recytowałam swój własny, także no. Dałam radę :D
Pomysł zrobienia negatywu nie jest mój, co to to nie, taka twórcza to ja nie jestem. A szkoda.
A teraz utwór, z dedykacją dla pewnej bardzo brzydkiej i bardzo głupiej osoby. Lubimy tego słuchać, lubimyy, Muchomorku <3