Od jutra zaczynają się te właściwe wakacje. Jadę zestresować trochę babcię Muchomorka, nieboraczka będzie zmuszona wytrzymać z nami trzy dni...Współczuję jej, ale cóż poradzić. No a potem jeszcze więcej wyjazdów, więcej i więcej!
Jak spędziłam ostatnie cztery tygodnie? (Hm, trochę się opuściłam z tym blogiem, ale to w sumie nic nowego.) Właściwie to głównie siedziałam, taak. Wszyscy moi znajomi jednocześnie wyjechali, co jest wprost nie do pomyślenia, ale zaprzyjaźniłam się z tyloma książkami, ile zdołałam wynieść z biblioteki.
Oczywiście też rysowałam, ale postanowiłam poćwiczyć rzeczy, które zdecydowanie mi nie wychodzą, więc nie mam z tego nic, co nadawałoby się na bloga.
Poza jakże pożytecznym rozwijaniem swoich umiejętności spędziłam sporo czasu na bezsensownych rozmyślaniach (jak zwykle) i jeszcze bardziej bezsensownym czekaniu na...właściwie to nie wiem, na co. Stanowczo zbyt często czekam na bliżej nieokreślone rzeczy...
Udało mi się jednak zmobilizować na tyle, by powstało coś godnego uwagi, jak sądzę. Węgiel, format B2. I już zdobi ścianę Miśkowzkiej, jestem taka dumna :')
Na zakończenie oczywiście piosenka: