Dzisiaj wyjątkowo bez narzekania na życie. Wolne dobrze mi zrobiło. Jak mijają wam święta? Ja wreszcie mam czas i na rysowanie, i na czytanie, i na bezproduktywne leżenie do góry brzuchem. Odcięłam się na trochę od cywilizacji i bardzo mi to służy.
Narysowałam kolejny portret. Przykro mi, ale będziecie musieli patrzeć te na te bazgroły dopóki mi wreszcie nie wyjdzie XD Wyjdzie kiedyś, prawda? Mam nadzieję, że jest choć trochę lepiej niż poprzednio. Wytykać błędy proszę, zawsze będę mogła coś poprawić.
Kiedy przez dłuższy czas przebywa się gdzieś zupełnie indziej i robi się zupełnie inne rzeczy, jakoś trudno wrócić do codzienności. Jakkolwiek nudna była ona tydzień temu, tak teraz jest jeszcze nudniejsza. Mieszkanie w małej miejscowości coraz bardziej mnie przytłacza i odczuwam narastającą potrzebę wyrwania się stąd, poznania nowych ludzi i miejsc, jakiejś zmiany...Po prostu mam szczerze dość tej rutyny i nie mogę się doczekać przyszłego roku szkolnego.
Ponarzekajmy dalej. To jedyna taka okazja, bo na co dzień raczej zajęta jestem słuchaniem w kółko o innych i muszę uważać na każde słowo, żeby nie zranić niczyich uczuć. Ludzie są tacy wrażliwi, czyż nie? Choć pewnie i ja powinnam czasem pewne rzeczy przemilczeć. Kiedyś się nauczę.
Wybaczcie mi te utyskiwania, ale od początku tygodnia chodzę przeładowana jakąś negatywną energią. Taki chwilowy kryzys. U mnie jednak kryzysy idą w parze z aktywnością twórczą i przynajmniej wreszcie coś powstało.
Chyba po raz pierwszy rysuję przyrodę (z wyjątkiem tego koślawego drzewa kiedyś) i to tuszem. Jak wyszło, sami możecie zobaczyć.
Wszystko trochę przechyliło się w prawo przy robieniu zdjęcia, ale to nic. Postaram się pojawić wkrótce z czymś nowym :)
Nawet nie zauważyłam, kiedy minął cały miesiąc od ostatniego posta. Zaniedbałam nie tylko swojego bloga, ale także wasze. Zaraz postaram się to naprawić!
Nie powiem, że kompletnie nie mam czasu. Po prostu każdą wolną chwilę spędzam na nierobieniu nic i restartowaniu mózgu, a blog nie należy raczej do moich priorytetów. Nie oznacza to jednak, że przez ten czas nic nie powstało, na rysunek zawsze znajdzie się moment. W przeważającej części są to raczej bazgroły, które nigdy nie powinny zostać upublicznione... No ale to przecież naturalny efekt uboczny ćwiczeń.
Oczywiście muszę się pochwalić, że udało mi się pojechać na Konfrontacje Rockowe na początku listopada, a w grudniu czeka mnie jeszcze koncert Farben Lehre w Jaworze. Tyle szczęścia! Uporządkowałam też większość własnych spraw, a po weekendzie będę miała pięć dni na odpoczynek. Chyba więc wszystko działa, jak należy. I tak ma być.
Dziś mam tylko rysunek samochodu (nie mam pojęcia, czemu mi to przyszło do głowy), tak w ramach ćwiczeń. Ciągle staram się nauczyć rysować realistycznie, ale jak widać daleko mi jeszcze.
Dzisiaj nie będę się specjalnie rozpisywać, w końcu środek tygodnia, tak niewiele czasu...
Powiem tylko tyle, że ściągnęłam sobie program graficzny i spróbowałam coś w nim potworzyć. Moją pierwszą ofiarą padło oczko z nagłówka i w tej chwili prezentuje się ono w ten sposób:
Jak dla mnie całkiem ciekawie wyszło, a zabawa programem jest naprawdę wciągająca. Kiedy już jako tako nauczę się z nim obchodzić, będę dodawać wyniki swojej pracy. Jakaś odmiana od tradycyjnych rysunków.
To tyle na dziś, postaram się wpaść w weekend z jakimś bazgrołem.
Chyba największy nawał pracy już za mną, codzienność pod kontrolą, można wrócić do bloga! Nawet czas na rysowanie się znalazł. Nie zapomnieliście jeszcze o mnie, prawda?
Poza tym wszystko sobie poukładałam i czuję się zorganizowana jak nigdy. To będzie dobry rok, tak sądzę.
Jedno tylko straciłam. Ale na to chyba był już czas najwyższy.
A co tam, poszaleję sobie i wstawię dwie prace. Mierne, bo mierne, ale wkrótce powstanie coś lepszego. Mam nadzieję. Jako pierwszy rysunek węglem. Proszę, powiedzcie, że to choć trochę przypomina oko ;_;
Jak teraz na to patrzę, to myślę, że przydałoby się jeszcze tu i ówdzie pocieniować... W każdym razie druga praca jest wykonana tuszem. Taka spontaniczna, nie zwracajcie uwagi na niezliczoną ilość mankamentów.
To tyle na dziś. Postaram się wpadać częściej. Na koniec utwór:
Upadłam i nie mogę się pozbierać. A szczerze powiedziawszy, to nawet nie chce mi się wstawać. Jak to jest, że za jednym niepowodzeniem zwykle ciągnie się dziesięć kolejnych? Cała lawina wręcz. Poczekajmy, może przejdzie?
To samo się tyczy rysowania. Mam w głowie nawet sporo pomysłów, ale brak czasu i chęci skutecznie powstrzymują mnie przed zrobieniem czegokolwiek. No, poza pisaniem smętnych wierszy, którymi nie mam zamiaru Was dołować. Niedawno zdołałam tylko wykonać sobie cztery nieskomplikowane obrazy na ścianę, żeby zapełnić jakoś pustkę. Przedstawiają loga wybranych zespołów, których najczęściej słucham.
Czyli jak zaoszczędzić na plakatach XD A jak Wy sobie radzicie z codziennością?
Chyba jeszcze nie wyszłam z szoku powakacyjnego i wczesne wstawanie oraz konieczność robienia czegokolwiek przytłaczają mnie jak nigdy.
Dwa razy pod rząd przyśniło mi się, że nie zdałam egzaminów, nie dostałam się do dobrego liceum i moja przyszłość legła w gruzach. Zestresowałam się tym tak bardzo, że natychmiast rzuciłam się na wszystkie podręczniki, jakie znalazłam. A potem mi przeszło.
Wszystko to nie zmienia faktu, że wraz z początkiem roku szkolnego ilość mojego wolnego czasu drastycznie się zmniejszyła, w związku z czym prace będą dodawane rzadziej (tak, to możliwe). Na szczęście zyskałam pomocnika, ale o tym za chwilę.
Stworzyłam coś, z czego naprawdę jestem dumna. Może nie dlatego, ze jest to jakoś specjalnie ładne, ale po prostu lepsze od tego, co mi wychodziło wcześniej. Mam tu na myśli moje wieczne utrapienie: portrety. Tak więc człowiek nadal nie wygląda jak człowiek, ale chyba jakiś postęp jest?
Jakiś czas temu dodałam pracę, którą wykonałam wspólnie z Martynką (klik). Ona właśnie będzie mi pomagać z prowadzeniem bloga i od czasu do czasu będę wrzucać jej dzieła. Może z czasem zechce też napisać słówko od siebie. Wszystkie komentarze u Was nadal są ode mnie.
Nie przedłużając, mamy jeden szkic (który zresztą mnie się bardzo podoba) i takie coś z papieru. Warto dodać, że Martynka rysuje też w kolorach, więc wreszcie coś rozjaśni te mroki :)
Martynce zależy na Waszym zdaniu (i na moim też, nie chwaląc się XD), więc powiedzcie, co sądzicie. A co do mojego portretu to bardzo proszę o wytykanie błędów, wciąż doskonalę!
No i utwór ode mnie (co jak co, ale innej muzyki niż moja to już nie wpuszczę!):
Dwa posty w ciągu jednego tygodnia, co za niewiarygodna prędkość, przeszłam samą siebie. Z tej okazji zmiana kolejności: najpierw obraz, potem gadanina. Zaskakuję Was ostatnio, nie?
Gitara basowa tuszem, z początku taki bazgroł dla zajęcia myśli, ale wyszło nawet nie najgorzej. Tak mi się wydaje.
Podobno to kobiety są skomplikowane. Ale ja się napatrzyłam na wystarczająco wiele dowodów na to, że jest inaczej. Spotkałam ich już tyle, że mam serdecznie dość na najbliższą przyszłość. Nie wiem o co chodzi, nie wiem co jest nie tak, nie obchodzi mnie to.
Staram się, bardzo się staram być lepszym człowiekiem. Ale ciągle robię coś złego.
"Coś się kończy, coś się zaczyna."
To by było na tyle, jeśli chodzi o nużące refleksje na temat przemijania.
Powiem natomiast, że to były naprawdę wyjątkowo dobre wakacje. A w stosunku do zeszłorocznych to niebywale wręcz udane. Będzie co wspominać, zdecydowanie będzie...
Tymczasem
przyszły rok również zapowiada się przyjemnie, zwłaszcza listopad.
Konfrontacje Rockowe *.* Hunter, Acid Drinkers, Kult i wiele innych
zespołów... No popłakałam się ze szczęścia :')
Po
długim jak zwykle milczeniu mam szkic, którym postanowiłam urozmaicić
nieco szatę graficzną bloga. Jakie jest Wasze zdanie? Lepiej? Gorzej? Bo
jak dla mnie nieźle.
Tak więc oto i "pełna wersja", nacieszcie nią OCZY (hehe jakie śmieszne!):
Proponuję puścić w niepamięć ten zabawny żarcik i posłuchać:
Tym razem mam usprawiedliwienie dla swojej nieobecności: bardzo dużo bardzo długich wyjazdów. Podarujmy sobie jednak te wszystkie nieszczególnie dla Was ciekawe historie...
Tak sobie myślę, że przyszły rok szkolny nie będzie najszczęśliwszym. Trzecia klasa i te sprawy. Trzeba wziąć się do roboty, a to jest takie trudne...Ale nad czym ja się zastanawiam, przecież jeszcze połowa wakacji przed nami (czemuż, ach czemuż tak szybko upływają ;_; ). Szczerze powiedziawszy posiedziałabym już trochę w domu...A jak Wy spędzacie czas?
Nie mam natchnienia, tak bardzo nie mam natchnienia. Wobec tego nie przedłużam, czas na prace. Tym razem aż dwie! Pomysł na pierwszą podsunęła mi Martynka, tak w klimacie naszego obozu. Chwilkę zajęło, więc na kolana nie powala, oczywista.
Tak wiem, że nie ma twarzy. Tak wiem, że proporcje to tragedia. Kiedyś mi wyjdzie.
Czas na utwór. Miałam w planach dodać coś innego, ale będzie musiało zaczekać.
Nareszcie!
Od jutra zaczynają się te właściwe wakacje. Jadę zestresować trochę babcię Muchomorka, nieboraczka będzie zmuszona wytrzymać z nami trzy dni...Współczuję jej, ale cóż poradzić. No a potem jeszcze więcej wyjazdów, więcej i więcej!
Jak spędziłam ostatnie cztery tygodnie? (Hm, trochę się opuściłam z tym blogiem, ale to w sumie nic nowego.) Właściwie to głównie siedziałam, taak. Wszyscy moi znajomi jednocześnie wyjechali, co jest wprost nie do pomyślenia, ale zaprzyjaźniłam się z tyloma książkami, ile zdołałam wynieść z biblioteki.
Oczywiście też rysowałam, ale postanowiłam poćwiczyć rzeczy, które zdecydowanie mi nie wychodzą, więc nie mam z tego nic, co nadawałoby się na bloga.
Poza jakże pożytecznym rozwijaniem swoich umiejętności spędziłam sporo czasu na bezsensownych rozmyślaniach (jak zwykle) i jeszcze bardziej bezsensownym czekaniu na...właściwie to nie wiem, na co. Stanowczo zbyt często czekam na bliżej nieokreślone rzeczy...
Udało mi się jednak zmobilizować na tyle, by powstało coś godnego uwagi, jak sądzę. Węgiel, format B2. I już zdobi ścianę Miśkowzkiej, jestem taka dumna :')
I znów zaniedbałam swojego i Wasze blogi, co zaraz oczywiście nadrobię. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęło tyle czasu. No ale minęło, ile minęło i mamy 26 czerwca. Wszystkiego najgorszego, Muchomorku. Tak wiem, składałam ci życzenia już na wszelkie możliwe sposoby, ale nigdy dość!
Smutny dość był weekend, pełen pożegnań i tęsknoty. Ale chyba nie ma pięknych chwil bez końca. Nie oddałabym tych wspomnień mimo żalu. Sądzę też, że właśnie niepowtarzalność niektórych wydarzeń czyni je tak wyjątkowymi, bo przeżywane wielokrotnie pewne rzeczy mogłyby utracić swoją magię...Tak mi się w każdym razie wydaje.
Jak tam odczuwacie koniec szkoły? Bo ja nijak. Od dwóch dni leje i, szczerze powiedziawszy, nie uśmiecha mi się taki początek wakacji. Mam nadzieję, że wynagrodzi mi to sobotni koncert <3 Więcej, więcej szczęścia!
Wrzucam prezent urodzinowy dla Muchomorka, już wisi u niej na ścianie. Taki tam Daniel (zdążyła go nazwać, psycholka). Nieszczególnie ambitny, ale całkiem sympatyczny, jak sądzę :>
Człowiek siada sobie wieczorkiem do komputera, by zrelaksować się po całym dniu, a skutek jest zupełnie odwrotny. Natychmiast dowiaduję się o sprawdzianach, zaliczeniach, pytaniach i zadaniach domowych, o których powinnam pamiętać. I tak wyparowuje atmosfera błogiego spokoju, a od komputera wstaję w dwa razy gorszym humorze...Zastanawiam się, po co mi w ogóle coś takiego jak kalendarzyk, skoro nawet do niego nie zaglądam? Jedna Miśkowzka mnie ratuje.
W każdym razie trudno skupić myśli na szkole, kiedy czuć już wakacje. Mają taki charakterystyczny zapach...Nie mogę się doczekać tych ciepłych dni, nowych miejsc i ludzi, a przede wszystkim WOLNEGO CZASU.
Teraz jednak zdecydowanie mi go brakuje, więc będę się streszczać. Poniżej drzewo robione węglem:
Nie zajęło mi zbyt wiele czasu, za to przyniosło sporo przyjemności. A następnych razem znów łapię za tusz, he, he...
Tymczasem zapewne wszystkim doskonale znany utwór, ale nie mogłam się powstrzymać. Za każdym razem jest równie piękny.
Problem skończył się tak szybko, jak pojawił. Chwilowe zaburzenie. Nieistotne.
Zaczynam się bać tego szczęścia. Naprawdę, to przerażające, że wszystko mi się ostatnio udaje. Ale jakże przyjemne.
Ostrzeżenie: w poniższych akapitach będę głównie przynudzać, więc spokojnie można je pominąć xD
Często wątpię w ludzi, patrzę na nich raczej krytycznym okiem i nie
spodziewam się po nich przejawów życzliwości. Tymczasem okazuje się, że w
rzeczywistości niekoniecznie tak jest. Nie wierzyłam, że ktokolwiek z
moich znajomych może być do pewnego stopnia bezinteresowny. I nagle
spotyka mnie zwykła, a jednak niesamowicie miła rzecz. Właśnie dzięki
temu spojrzałam na innych nieco bardziej przychylnie. Chyba tego mi
brakowało. Więcej wyrozumiałości.
Zmieniając nieco temat: myślę, że nikt nie lubi momentów, kiedy
dowiaduje się o własnych wadach. Najważniejsze jednak, by przyjąć to do
wiadomości. I chociaż jest to trudne, na pewno niezwykle potrzebne do
pracy nad sobą samym. Tak więc oznajmiam wszem i wobec, iż przyznaję się
do bycia cyniczną zrzędą. I, cóż, do bycia zwykłym, słabym człowiekiem.
Jak każdy.
Zdecydowanie poziom samopoczucia podniosły mi dwie bezpośrednio ze sobą
związane rzeczy. Po pierwsze: już w przyszłym tygodniu wybieram się na
całe dwa dni 3-majówki we Wrocławiu. Ktoś może też ma zamiar się tam
pojawić? Po drugie: koleżanka pożyczyła mi glany *-* Niestety, będę
musiała je odstawić, ale i tak czuję się, jakby były moje. Ale pff, będę
miała własne! Kiedyś tam...
No to czas wreszcie na obraz. Wspomnę jeszcze tylko, że okaleczony
znacznie moją nieprofesjonalną recytacją wiersz (poprzedni post) zajął
na konkursie 3 miejsce, więc chyba nie było aż tak źle. Tylko ja
recytowałam swój własny, także no. Dałam radę :D
Pomysł zrobienia negatywu nie jest mój, co to to nie, taka twórcza to ja nie jestem. A szkoda.
A teraz utwór, z dedykacją dla pewnej bardzo brzydkiej i bardzo głupiej osoby. Lubimy tego słuchać, lubimyy, Muchomorku <3
Ostatnio jest tak dobrze, tak idealnie. Tak pozytywnie.
...
Zbyt pozytywnie.
To musi być pułapka.
Zastanawiam się, jak to się dzieje, że ktoś zakłada bloga, ma setki obserwatorów i tak dalej, a ja ciągle stoję w miejscu. Chyba nie potrafię przyciągać uwagi, taak XD Mimo wszystko jest te kilka osób, które czytają te, hm, niecodzienne przemyślenia, komentują zawsze i w ogóle. Także no, wiedzcie, że to doceniam <3
Zanim dam obraz, to rzecz niespotykana, wiersz. Dodaję go z tego względu, że musiałam wypocić coś na konkurs recytatorski i nie wiem czy to może ujrzeć światło dzienne. No więc oceńcie sami :3
Zamknęłam oczy
I wszystko widzę lepiej.
Klęczę w ogrodzie
Pełnym kwiatów wspomnień.
Już dosięgają mnie w locie
Porcelanowe palce wolności.
Serce trzepoce, łomoce,
Wyrywa się z piersi.
Dość już czekania, dość już rozterek,
Każda chwila jest ważna, każda jest szczęściem.
Więc wznoszę się nad ziemię
Z marzeniami, nadziejami, uśmiechem,
By rozpłynąć się aż pod samym niebem.
Jakiś pomysł na tytuł?:D
A teraz nieco bardziej przystępna część: obraz. Robiony tuszem (ach, jakie to wciągające!).
No i utwór, jakże piękny (taak Miśkowzka, śpiewający Gandalf -,-)
Różnica jest w sposobie odczuwania. Naprawdę można uznać, że coś się zmieniło, kiedy rzeczy, które dawniej sprawiały ból, są już nieistotne. Bo jest droga ucieczki. Wszystkie trudy spływają po świadomości, że jest ktoś lub coś, czego można się złapać. Choćby nawet cały świat płonął, wśród ognia znajdzie się bezpieczne miejsce.
I chyba właśnie to można nazwać szczęściem.
Jak widzicie, zmieniłam nieco wygląd bloga. Nie za ciemno Wam tutaj?
Poniższy portret narysowałam już stosunkowo dawno, ale codziennie wprowadzałam jakieś poprawki. Efekt końcowy nie zadowala mnie całkowicie, ale chyba daje radę.
Ostatnio wciąż zastanawiam się, jaki jest sens w byciu dobrym i uczciwym wobec ludzi? Człowiek stara się być miły, a w zamian dostaje jeszcze więcej złośliwości. Stara się być szczery, jeszcze częściej go oszukują.
Stara się uczynić świat bardziej w porządku, a inni mają to w dupie.
Czy naprawdę wszystkim to pasuje? To, że każdy dba tylko o siebie, że zabawia się kosztem drugiego, że ludzie są fałszywi i egoistyczni.
Nikt nie chce tego zmienić?
Wiem, ostatni post napisałam wieki temu, w dodatku go usunęłam.A to dlatego, że obraz niesamowicie mnie irytował swoją brzydotą. Był po prostu wybitnie nieudany.
A teraz z serii "Mary bierze się za coś, za co nigdy nie powinna się brać" : tusz. No cóż, może kiedyś nauczę się tym operować...Póki co, taki jak zwykle optymistyczny twór:
Kolory sa trochę inne niż w rzeczywistości z powodu światła i oczywiście aparatu. No ale cóż, tragedii nie ma...
Skoro usunęłam ostatni post, usunęłam też Huntera. Naprawiam więc straty, tyle że innym utworem.
Trochę mnie tu nie było.
Szczerze mówiąc, mogłabym jeszcze nie wracać. Jakże przyjemnie jest pobyć z dala od rzeczywistości...Uświadomiłam sobie, jak bardzo brakuje mi tańca. Chciałabym do tego wrócić, ale nie bardzo mam jak.
Póki co jestem na etapie przestawiania się na codzienny rytm. No, może nie do końca, są przecież ferie. Dzisiejszy dzień poświęcam jednak na moje kochane książki <3
Tymczasem poprawiłam nieco faceta z poprzedniego postu (można rzucić okiem) i narysowałam kolejną Bezimienną. Chyba ją polubiłam, naprawdę się przydaje. Klimat pracy nie jest zbyt optymistyczny (nie dziwota zresztą), co nijak się ma do mojego aktualnego nastroju, który jest całkiem dobry. Jednakże rysunek zrobiłam jakiś czas temu, ale nie miałam dostępu do aparatu.
Jest i moja Bezimienna, węglem dla odmiany <3
Zapewne proporcje znów poszły w cholerę, ale wmówmy sobie, że to jest osobliwa własność Bezimiennej :)
A teraz utwór, który chyba nie może się znudzić. Pewnie większość zna. Jeden z piękniejszych, jakich dotychczas słuchałam <3
Siedzę sobie u Pokemona.
Chciałam napisać coś mądrego.
Ale nuci mi piosenkę o abecadle...
Tak więc z serii nieco mniej głębokich przemyśleń Mary: jeszcze jeden więcej film z koncertu Guns n' Roses albo Billy Talent i umrę. Za dużo piękna. Za dużo tej jakże wspaniałej ekspresji *-*
Ou <3
Tak sobie szkicuję, szkicuję...Myślę: ładne. Nawet bardzo ładne.
"Ale z i tak nie wyszło nic."
Nie powiem Wam, kto to miał być. Bo nie jest podobny.
-Hm. Ten szkic nie jest taki zły jak sądziłam.
-Cicho, bo się uczę!
-I tak nie zdasz!
-No i doobra, wole się uczyć, niż te twoje krowy rysować...!
Yyy tak. Jesteś moją muzą, Pokemonie. Jesteś czynnikiem, bez którego moja twórczość nie miałaby sensu.
Ale i tak nie zdasz :*
Najpiękniejsze wspomnienia. Dałabym wszystko, by znów tam być. Sen, cudowny sen. <3